Dziewiąta lekcja dla cichych grzecznych kotów

Drogie koty, nic przed wami nie skrywam, nie. Po prostu wiedza, jaką zdobyłam w najokrutniejszym miesiącu, kwietniu, wymagała leżakowania. Zbyt była surowa, zbyt niestrawna.

Dzisiaj, wzmocniona kawą i pięcioma florentynkami, przekażę wam dojrzałą wiedzę z pierwszej ręki, dotyczącą mechanizmu funkcjonowania naszego świata, a udzieloną mi przez przedstawiciela Imperium Rozprzestrzeniającego Się.

Ten reprezentant Imperium, całkowicie zrealizowany życiowo fizyk jądrowy – a według powszechnego przekonania szczytem zdolności umysłowych dzieci ziemi są nauki ścisłe, otóż ta osobowość o umyśle trzeźwym, jednak według nielicznych, w tym i Walentyna Tomberga, reprezentująca profesję (fizycy atomowi) ludzi działających tak, jakby byli adeptami magii, i to nie różowej..  ale dość, basta! Taki czy owaki, mój rozmówca zapewnił mnie, że ludźmi władzy, a więc światem, rządzi wyłącznie ta trójca: władza, pieniądze i seks. Tylko o to chodzi poważnym ludziom przy władzy. Innym może chodzić o coś innego, ale jeśli dążysz do szczytu hierarchii lub już tam jesteś, to interesuje cię tylko ta trójca.

I ta trójca zapewniła, jak sądzę, Imperium Nie Upadłemu (jeszcze) przyjemność oglądania przed 20 laty upadku Imperium Upadłego, w którego skład wchodziliśmy my tutejsi, Słowianie Zachodni.

Władza, pieniądze i seks; a może seks, władza i pieniądze? Nie, chyba pieniądze, władza i seks. To by się zgadzało z opiniami jezuity Teilharda de Chardin, którego dzieła znowu przeglądałam, szukając cytatów. Nie wiem, drogie koty, czy uchodzi on dziś za autorytet, ale kiedyś nim był dla katolików, szukających głębi.

Otóż w kwietniu spotkałam też przedstawiciela Imperium Które Samo się Wchłonęło. Wir je wessał, powiedziałby Teilhard, i jak się zdaje, był to plutoniczny wir pożądania pieniędzy (bo władza była, a z nią i seks). Wyobraźmy sobie, że w okolicach Gomla (Homla) otwarł się prześwit do podziemnego państwa Plutona i podziemie wessało w łakomym wirze śmietankę Imperium Samo-się-wchłaniającego: ideologię sprawiedliwości społecznej, słowiańskiej solidarności… wolności, równości i braterstwa.. . władzy ludu… społeczeństwa bezklasowego… wszystko pochłonęła rozwarta otchłań, zostały disiecta membra , jak rozrzucone szczątki wielkiej konstrukcji.

Przedstawiciel Upadłego Imperium, z którym przelotnie rozmawiałam, jest inżynierem dusz, doskonale zarabiającym na swej profesji; wytwarza pokupne powieści kryminalne i biografie, podobające się i zabawiające czytelników i widzów telewizji. I nic dziwnego, że w przedstawicielu Upadłego Imperium zaznaczało się więcej wiary niż w przedstawicielu Imperium Nie Upadłego; a mianowicie miał on wiarę w wyższy sens Imperium Nie Upadłego. Wierzył on, że warto naśladować Imperium Nie Upadłe, gdy chodzi o rodzaj dostarczanej ludowi strawy, zaćmiewającej rozum.

A jednak coś go jeszcze zaprzątało – stwierdził, że w Imperium Wchłoniętym w Siebie rozwarstwienie społeczne jest dużo większe niż w Polsce, a wiedział też, że w Polsce jest bardzo duże, większe niż w innych disiecta membra, czyli np. w Czechach czy na Węgrzech. Może więc sądzi, że dognawszy Polskę, powinnością Imperium Wchłoniętego w Siebie jest jak najszybsze dognanie w rozwarstwieniu społecznym Imperium Rozprzestrzeniającego się?

A pri cziom tut Teilhard de Chardin?

Esej „Patrząc na cyklotron” napisał Teilhard de Chardin w kwietniu roku 1953, po Hiroszimie i Nagasaki; łatwo dziś wyśmiewać Teilharda… A tam, skoro łatwo, to go zacytujmy, bo popatrzył miłującym okiem na cyklotron i oto co zobaczył (jako badacz życia, jak sam siebie nazywa): „chciałbym wyrazić odczucie koncentracji energii duchowej, którego doznałem, które mną wstrząsnęło, gdy po raz pierwszy zobaczyłem współczesny atomowy zakład energetyczny” (s. 281). „Cała gama różnych postaci energii: oczywiście, przede wszystkim kilowaty. Nadto jednak – węgiel, nafta, uran. I pieniądze. Miliony dolarów. Pieniądze, o których nietrudno ludziom cnotliwym wyrażać się wzgardliwie, które jednak wciąż jeszcze (nie coraz mniej, lecz coraz bardziej) są krwią ludzkości. A także – aby stopić w jedno i ożywić całą tę masę – niespożyty zapał twórczy, nieustannie podsycany wszystkimi potrzebami i pragnieniami”.  T. odczuwał w cyklotronie „nadzieje na objęcie steru kosmogenezy”. „Na wzgórzach Berkeley zanika granica oddzielająca energię atomową od energii społecznej…”;  T. uzyskał tam „zdolność wyczuwania zapachu pierwiastka ultra-ludzkiego, unoszącego się wokół ogromnych turbin atomowych…”. Czuł, że „zerwał się cyklon duchowy i ponosi nas…”. Twierdził, że wokół elektrowni atomowej i cyklotronów kłębi się „wir aktywności poznawczej”, inny od poszerzających się kręgów odśrodkowego wiru ewolucji… Słowem, wokół cyklotronu wiruje wir „jak wir wodny, wciągający do środka i w głąb wszystko, co zdoła zagarnąć”. Cyklotron to „noosfera, wytwarzająca pierwiastek ultra-ludzki” (s. 287).  Oto jak śnił na jawie ten inteligentny jezuita: „uspokojenie”, „radość”, „oczekujące nas nad-życie”, „postulat nieodwracalności, postulat totalnej jedności” – i oto mamy: moc, ludzkość, ognisko Boże – jednym słowem, rozbłysk Słońca na Ziemi (ostatnio w Fukushimie, Japonia).

Czy ślepy może prowadzić ludzkie stado? Czy pasterz może mylić życiodajne promieniowanie energii z demonicznym zwijaniem wiru??? Jakże mogłeś, T., pomylić solve z coagula?

Musiałam wam zacytować tutaj, drogie koty, samego Teilharda de Chardin, bo trzeźwość umysłu fizyka z Imperium Rozprzestrzeniającego Się wymagała dopełnienia w alchemiczno-magiczych finezjach francuskiego jezuity. Nie trzeźwość bowiem uwodzi masy, lecz rausz.  A co się dzieje, gdy masy nie mają śmietanki do spijania ani nikt mas nie uwodzi?

Pażywiom, uwidim.

Napisz komentarz

You must be logged in to post a comment.